Bardzo lubię czytać game diaries, ale nigdy wcześniej nie próbowałem samemu ich pisać. Czytelników proszę w związku z tym o pobłażliwość.
Nie przedłużając, oto pierwsza część zapisków z moich bojów toczonych w Total War: Rome 2.
Jest rok 272 p.n.e. Senat powierzył mi – głowie rodziny Juliuszów – kontrolę nad rzymskimi armiami, bym zadbał o bezpieczeństwo Republiki i zdobywał dla niej nowe terytoria. Co prawda mam za sobą tylko pospiesznie przeklikany samouczek, ale przetrwanie w basenie Morza Śródziemnego nie może być aż takie trudne. W końcu to już piąta gra z serii Total War, w którą będę grał.
Jest rok 272 p.n.e. Senat powierzył mi – głowie rodziny Juliuszów – kontrolę nad rzymskimi armiami, bym zadbał o bezpieczeństwo Republiki i zdobywał dla niej nowe terytoria. Co prawda mam za sobą tylko pospiesznie przeklikany samouczek, ale przetrwanie w basenie Morza Śródziemnego nie może być aż takie trudne. W końcu to już piąta gra z serii Total War, w którą będę grał.
Zaczynając kampanię, mam już przydzieloną misję od Senatu – przejąć kontrolę nad dwoma prowincjami. Prowincje to nowość w Total
Warze – składają się z 2-4 regionów, panowanie nad całą prowincją pozwala
wydawać rozmaite edykty, dające małe bonusy wszystkim znajdującym się w niej
regionom.
Rzym składa się obecnie z czterech regionów.
Niestety, dwa z nich – „stopa” italskiego buta – są częścią prowincji Magna
Graecia, do której należy również podzielona między Syrakuzy i Kartaginę
Sycylia. Pozostałe dwa – Rzym i Neapol – to połowa prowincji Italia. Drugą połowę zajmuje
Liga Etrusków. Gra jest tak miła, że od razu wyznacza mi kierunek natarcia,
ponieważ w momencie rozpoczęcia kampanii Rzym toczy z Ligą wojnę. A zatem – do dzieła!
W osadach produkujących żywność buduję wille (pola)
i porty rybackie. Rzym będzie moim centrum rekrutacyjnym, dlatego wykorzystuję
nadwyżkę ludności w regionie, by go rozbudować (dodając miejsce, które będę
mógł wypełnić kolejnym budynkiem). Niestety, muszę najpierw opracować
technologię, która pozwoli wybudować koszary. Na koniec tury zarządzam
rekrutację dodatkowych żołnierzy i wysyłam na północ Postulię Scapulę, szpiega
z zawodu. Wygląda na to, że wszyscy szpiedzy w Rzymie 2 to kobiety. Szpieżka
odkrywa ukrytą przy mojej granicy etruską armię, Młoty Sethalanosa, która w
swojej turze zwiewa daleko na północ regionu, zostawiając najbliższą osadę,
Velathri, bez opieki. Zajmuję ją w następnej turze.
Podobnie jak w Shogunie 2, nie obywa się bez bitwy.
Miasta wystawiają do obrony własny garnizon, którego rozmiar i skład zależy od
znajdujących się w osadzie budynków. Moich żołnierzy skrywa mgła, gdy zbliżają
się do zabudowań. Dowodzący tą armią – 2 Legionem – generał to Lucjusz Juliusz
Libo, obecny przywódca mojej frakcji. Każę mu zająć miejsce na wzgórzu
górującym nad Velathri, z którego ma widok na całe pole bitwy. I dobrze, w
Rzymie 2 jednostki przeciwnika, które nie znajdują się w zasięgu wzroku naszych
oddziałów, są niewidoczne. Mieszkańcy bronią się zaciekle, ale tradycyjne w
serii Total War uderzenie z boku w związane walką oddziały szybko załatwia
sprawę.
Po pierwszym zwycięstwie zmieniam nazwę 2 Legionu na
Kły Cerbera.
Tymczasem etruskie Młoty Sethalanosa pokonały góry
rozdzielające wschodnie i zachodnie wybrzeże Italii i zaczęły kierować się z
powrotem na południe. Wkrótce zagrożą osadom, które zostawiłem za sobą. Z
czubka italskiego buta kieruję na północ 1 Legion, a w leżącym na drodze
przeciwnika Neapolu powołuję 3 Legion. Niestety, na razie składa się z
pojedynczego oddziału należącego do dowódcy.
Ruchy wojsk i mojej jedynej szpieżki to nie
wszystko, trzeba się również zająć gospodarką. Na pustym placu budowy w Rzymie
pojawiła się dzielnica biedoty, co negatywnie odbija się na ładzie publicznym w
regionie. Rozkazuję zburzyć slumsy, wyciągając z tego lekcję, by nie
rozbudowywać miast, jeśli nie mogę w tej samej turze rozpocząć konstrukcji
nowych budynków.
Zbiegiem okoliczności Senat poczuł się zagrożony
obecnością etruskiej armii na rzymskich ziemiach. Kolejna misja, jaką od niego
dostaję, jest prosta: zniszczyć Młoty Sethalanosa. Z chęcią się jej podejmę.
Tymczasem kończę trzecią turę. Sterowani przez komputer przeciwnicy (a jest ich
zdumiewająco wielu) zaczynają wykonywać swoje ruchy. I wtedy Młoty robią coś,
czego się nie spodziewałem. Zamiast ruszyć na niemal pusty Neapol atakują 1
Legion. Siły są niemal wyrównane – Młoty mają dwa oddziały włóczników, jeden
miotaczy i jeden konnicy. Ja mam konną straż generała, dwa oddziały miotaczy i
oddział hastati walczących krótkimi mieczami. Rozmieszczam swoją armię w lesie,
licząc, że obrzucę przeciwnika włóczniami, hastati zwiążą walką oba oddziały
włóczników, a mój generał rozprawi się z konnicą wroga.
Problem w tym, że oddział konnicy wroga jest dwa
razy większy. I choć bitwa jest zacięta, a moja przegrana minimalna (jak
obiektywnie oceniła gra), to 1 Legion traci swojego dowódcę. Gajusz Korneliusz
Scypion Asina zginął chwalebną śmiercią. Zwycięskie Młoty zaczynają oblegać
najbliższą osadę, Brundisium.
Moja zemsta jest straszna.
Po pierwsze, 1 Legion zyskuje nowego dowódcę. W
Rzymie 2, podobnie jak w cyklu Heroes of Might and Magic, armie nie mogą poruszać się
bez generała. W przeciwieństwie do poprzednich gier z serii Total War, nowych
generałów można powołać zawsze. Pojawiają się natychmiast w armii, która ich
potrzebuje. Również formowanie nowej armii zaczyna się do rekrutacji generała,
który będzie nią dowodził.
Po drugie, 3 Legion z Neapolu podchodzi na tyle
blisko, by wesprzeć 1 Legion w bitwie. Sami nie mogą zaatakować, ponieważ szli
forsownym marszem – to kolejna nowa opcja w Rzymie 2. Armie i floty mogą
przybierać postawy – forsowny marsz pozwala im pokonać większą odległość, ale
czyni podatnym na zasadzki i uniemożliwia atak w tej samej turze. Plądrowanie
obniża ład publiczny w regionie i daje dodatkowe kary do stosunków
dyplomatycznych z wrogiem, któremu palimy wioski, w zamian obniżając koszty
utrzymania plądrującej armii. Ponadto zastawianie zasadzek i budowanie
fortyfikacji zostało podciągnięte pod postawy.
Po trzecie, moja nieodzowna szpieżka, Postumia
Scypula, jest już blisko i może wziąć na cel etruskiego generała. Ponieważ jest
kusicielką (a żeby nie było wątpliwości, opis towarzyszący tej umiejętności
brzmi „zdumiewające, ile się można dowiedzieć, patrząc w sufit”), wysyłam ją,
by nakłoniła przeciwnika do zdrady. Nie udaje jej się to, ale przynajmniej rani
generała. A to oznacza, że w nadchodzącej bitwie nie weźmie udziału ani
dowódca, ani jego konna straż.
Oczyma wyobraźni widziałem epicką bitwę, w której 1
Legion odzyska utracony honor i pomści Korneliusza Scypiona. W praktyce w
zrywaniu oblężenia bierze udział 1 Legion, garnizon Brundisium i przybywający z
odsieczą 3 Legion, co daje mi taką przewagę liczebną, że nie ma mowy o
żadnej bitwie. Młoty zostają zmasakrowane. Ale zwycięstwo to zwycięstwo.
1 Legion zapracował na miano Młotów Wulkana.
W tej samej turze, na północy, zajmuję Ariminum,
ostatni region Italii. Podobnie jak podczas natarcia na Velathri, Kły Cerbera
podchodzą pod miasto skryte we mgle. W przeciwieństwie do Velathri, Ariminum
jest osadą nadmorską i nie ma wzgórza, z którego Lucjusz Juliusz Libo mógłby
obserwować bitwę. Dlatego rozkazuję mu wjechać między budynki z innej strony,
niż nadciąga armia. Widzę rozmieszczenie garnizonu. Widzę, że ku Libo kieruje
się oddział włóczników. Myślę sobie, dobra nasza, odciągnę ich, zawsze to jeden
oddział mniej dla mojej armii. W końcu wystarczy zająć główny plac, by wygrać
bitwę, nie muszę stawiać czoła włócznikom.
Tak myśląc, kazałem konnicy Libo pobiec mały kawałek dalej. A
kiedy włócznicy się zbliżyli, kazałem im odbiec jeszcze trochę dalej.
Nie posłuchali.
Czy gra się zbiesiła? Czy to dlatego, że mój
komputer jest odrobinę za wolny, i nawet na średnich detalach Rzym 2 się czasem
wiesza? A może etruscy włócznicy na krótkich dystansach są szybsi od koni?
Dość powiedzieć, że choć Ariminum należy do Rzymu,
Lucjusz Juliusz Libo nigdy nie opuścił tej osady.
Przywódca mojej frakcji zginął, atakując niemal
pustą wioskę rybacką. Ale – umarł generał, niech żyje generał! Kły Cerbera mają
nowego dowódcę, który – tak jak Libo – jest przywódcą mojej frakcji. To
dziewiętnastoletni Sekstus Sentiusz Kursor. Ma dwie cechy – jedna pozwala mu
łatwiej unikać zasadzek i działań agentów wroga. Druga obniża jego autorytet i informuje
mnie, że Sentiusz pochodzi ze związku dwojga bliskich kuzynów.
Innymi słowy, nowy dowódca mojej frakcji jest owocem
chowu wsobnego.
Lepiej być nie może.
C.d.n.
C.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz