sobota, 7 września 2013

Romanes Eunt Domus - cz. I



Bardzo lubię czytać game diaries, ale nigdy wcześniej nie próbowałem samemu ich pisać. Czytelników proszę w związku z tym o pobłażliwość. 
Nie przedłużając, oto pierwsza część zapisków z moich bojów toczonych w Total War: Rome 2.

Jest rok 272 p.n.e. Senat powierzył mi – głowie rodziny Juliuszów – kontrolę nad rzymskimi armiami, bym zadbał o bezpieczeństwo Republiki i zdobywał dla niej nowe terytoria. Co prawda mam za sobą tylko pospiesznie przeklikany samouczek, ale przetrwanie w basenie Morza Śródziemnego nie może być aż takie trudne. W końcu to już piąta gra z serii Total War, w którą będę grał.


Zaczynając kampanię, mam już przydzieloną misję od Senatu – przejąć kontrolę nad dwoma prowincjami. Prowincje to nowość w Total Warze – składają się z 2-4 regionów, panowanie nad całą prowincją pozwala wydawać rozmaite edykty, dające małe bonusy wszystkim znajdującym się w niej regionom.

Rzym składa się obecnie z czterech regionów. Niestety, dwa z nich – „stopa” italskiego buta – są częścią prowincji Magna Graecia, do której należy również podzielona między Syrakuzy i Kartaginę Sycylia. Pozostałe dwa – Rzym i Neapol – to połowa prowincji Italia. Drugą połowę zajmuje Liga Etrusków. Gra jest tak miła, że od razu wyznacza mi kierunek natarcia, ponieważ w momencie rozpoczęcia kampanii Rzym toczy z Ligą wojnę. A zatem – do dzieła!

W osadach produkujących żywność buduję wille (pola) i porty rybackie. Rzym będzie moim centrum rekrutacyjnym, dlatego wykorzystuję nadwyżkę ludności w regionie, by go rozbudować (dodając miejsce, które będę mógł wypełnić kolejnym budynkiem). Niestety, muszę najpierw opracować technologię, która pozwoli wybudować koszary. Na koniec tury zarządzam rekrutację dodatkowych żołnierzy i wysyłam na północ Postulię Scapulę, szpiega z zawodu. Wygląda na to, że wszyscy szpiedzy w Rzymie 2 to kobiety. Szpieżka odkrywa ukrytą przy mojej granicy etruską armię, Młoty Sethalanosa, która w swojej turze zwiewa daleko na północ regionu, zostawiając najbliższą osadę, Velathri, bez opieki. Zajmuję ją w następnej turze. 

Podobnie jak w Shogunie 2, nie obywa się bez bitwy. Miasta wystawiają do obrony własny garnizon, którego rozmiar i skład zależy od znajdujących się w osadzie budynków. Moich żołnierzy skrywa mgła, gdy zbliżają się do zabudowań. Dowodzący tą armią – 2 Legionem – generał to Lucjusz Juliusz Libo, obecny przywódca mojej frakcji. Każę mu zająć miejsce na wzgórzu górującym nad Velathri, z którego ma widok na całe pole bitwy. I dobrze, w Rzymie 2 jednostki przeciwnika, które nie znajdują się w zasięgu wzroku naszych oddziałów, są niewidoczne. Mieszkańcy bronią się zaciekle, ale tradycyjne w serii Total War uderzenie z boku w związane walką oddziały szybko załatwia sprawę.
Po pierwszym zwycięstwie zmieniam nazwę 2 Legionu na Kły Cerbera.



Tymczasem etruskie Młoty Sethalanosa pokonały góry rozdzielające wschodnie i zachodnie wybrzeże Italii i zaczęły kierować się z powrotem na południe. Wkrótce zagrożą osadom, które zostawiłem za sobą. Z czubka italskiego buta kieruję na północ 1 Legion, a w leżącym na drodze przeciwnika Neapolu powołuję 3 Legion. Niestety, na razie składa się z pojedynczego oddziału należącego do dowódcy.

Ruchy wojsk i mojej jedynej szpieżki to nie wszystko, trzeba się również zająć gospodarką. Na pustym placu budowy w Rzymie pojawiła się dzielnica biedoty, co negatywnie odbija się na ładzie publicznym w regionie. Rozkazuję zburzyć slumsy, wyciągając z tego lekcję, by nie rozbudowywać miast, jeśli nie mogę w tej samej turze rozpocząć konstrukcji nowych budynków.

Zbiegiem okoliczności Senat poczuł się zagrożony obecnością etruskiej armii na rzymskich ziemiach. Kolejna misja, jaką od niego dostaję, jest prosta: zniszczyć Młoty Sethalanosa. Z chęcią się jej podejmę. Tymczasem kończę trzecią turę. Sterowani przez komputer przeciwnicy (a jest ich zdumiewająco wielu) zaczynają wykonywać swoje ruchy. I wtedy Młoty robią coś, czego się nie spodziewałem. Zamiast ruszyć na niemal pusty Neapol atakują 1 Legion. Siły są niemal wyrównane – Młoty mają dwa oddziały włóczników, jeden miotaczy i jeden konnicy. Ja mam konną straż generała, dwa oddziały miotaczy i oddział hastati walczących krótkimi mieczami. Rozmieszczam swoją armię w lesie, licząc, że obrzucę przeciwnika włóczniami, hastati zwiążą walką oba oddziały włóczników, a mój generał rozprawi się z konnicą wroga.
Problem w tym, że oddział konnicy wroga jest dwa razy większy. I choć bitwa jest zacięta, a moja przegrana minimalna (jak obiektywnie oceniła gra), to 1 Legion traci swojego dowódcę. Gajusz Korneliusz Scypion Asina zginął chwalebną śmiercią. Zwycięskie Młoty zaczynają oblegać najbliższą osadę, Brundisium. 

Moja zemsta jest straszna.

Po pierwsze, 1 Legion zyskuje nowego dowódcę. W Rzymie 2, podobnie jak w cyklu Heroes of Might and Magic, armie nie mogą poruszać się bez generała. W przeciwieństwie do poprzednich gier z serii Total War, nowych generałów można powołać zawsze. Pojawiają się natychmiast w armii, która ich potrzebuje. Również formowanie nowej armii zaczyna się do rekrutacji generała, który będzie nią dowodził.
Po drugie, 3 Legion z Neapolu podchodzi na tyle blisko, by wesprzeć 1 Legion w bitwie. Sami nie mogą zaatakować, ponieważ szli forsownym marszem – to kolejna nowa opcja w Rzymie 2. Armie i floty mogą przybierać postawy – forsowny marsz pozwala im pokonać większą odległość, ale czyni podatnym na zasadzki i uniemożliwia atak w tej samej turze. Plądrowanie obniża ład publiczny w regionie i daje dodatkowe kary do stosunków dyplomatycznych z wrogiem, któremu palimy wioski, w zamian obniżając koszty utrzymania plądrującej armii. Ponadto zastawianie zasadzek i budowanie fortyfikacji zostało podciągnięte pod postawy.
Po trzecie, moja nieodzowna szpieżka, Postumia Scypula, jest już blisko i może wziąć na cel etruskiego generała. Ponieważ jest kusicielką (a żeby nie było wątpliwości, opis towarzyszący tej umiejętności brzmi „zdumiewające, ile się można dowiedzieć, patrząc w sufit”), wysyłam ją, by nakłoniła przeciwnika do zdrady. Nie udaje jej się to, ale przynajmniej rani generała. A to oznacza, że w nadchodzącej bitwie nie weźmie udziału ani dowódca, ani jego konna straż.

Oczyma wyobraźni widziałem epicką bitwę, w której 1 Legion odzyska utracony honor i pomści Korneliusza Scypiona. W praktyce w zrywaniu oblężenia bierze udział 1 Legion, garnizon Brundisium i przybywający z odsieczą 3 Legion, co daje mi taką przewagę liczebną, że nie ma mowy o żadnej bitwie. Młoty zostają zmasakrowane. Ale zwycięstwo to zwycięstwo. 1 Legion zapracował na miano Młotów Wulkana.

W tej samej turze, na północy, zajmuję Ariminum, ostatni region Italii. Podobnie jak podczas natarcia na Velathri, Kły Cerbera podchodzą pod miasto skryte we mgle. W przeciwieństwie do Velathri, Ariminum jest osadą nadmorską i nie ma wzgórza, z którego Lucjusz Juliusz Libo mógłby obserwować bitwę. Dlatego rozkazuję mu wjechać między budynki z innej strony, niż nadciąga armia. Widzę rozmieszczenie garnizonu. Widzę, że ku Libo kieruje się oddział włóczników. Myślę sobie, dobra nasza, odciągnę ich, zawsze to jeden oddział mniej dla mojej armii. W końcu wystarczy zająć główny plac, by wygrać bitwę, nie muszę stawiać czoła włócznikom.
Tak myśląc, kazałem konnicy Libo pobiec mały kawałek dalej. A kiedy włócznicy się zbliżyli, kazałem im odbiec jeszcze trochę dalej.

Nie posłuchali.

Czy gra się zbiesiła? Czy to dlatego, że mój komputer jest odrobinę za wolny, i nawet na średnich detalach Rzym 2 się czasem wiesza? A może etruscy włócznicy na krótkich dystansach są szybsi od koni?


Dość powiedzieć, że choć Ariminum należy do Rzymu, Lucjusz Juliusz Libo nigdy nie opuścił tej osady.
Przywódca mojej frakcji zginął, atakując niemal pustą wioskę rybacką. Ale – umarł generał, niech żyje generał! Kły Cerbera mają nowego dowódcę, który – tak jak Libo – jest przywódcą mojej frakcji. To dziewiętnastoletni Sekstus Sentiusz Kursor. Ma dwie cechy – jedna pozwala mu łatwiej unikać zasadzek i działań agentów wroga. Druga obniża jego autorytet i informuje mnie, że Sentiusz pochodzi ze związku dwojga bliskich kuzynów.
Innymi słowy, nowy dowódca mojej frakcji jest owocem chowu wsobnego.
Lepiej być nie może.

C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz